środa, 13 listopada 2013

Ni to źle, ni to nie najgorzej

Najlepszy opis dnia dzisiejszego: tytuł posta.
Źle nie jest, ale do rewelacji brakuje duuuużo.

Napadu nie będzie. Chyba już wiem, kiedy się zbliża. Takie szczególne uczucie... Wiadomo, o czym mówię.
No, ale z jedzeniem też nie najlepiej, kochany jogurt na śniadanie (znalazłam lepszy, 38 kcal w 100g <3), na obiad talerz zupy grzybowej, troszku jogurtu i pół drożdżówki.
Nie mogę wybaczyć sobie tej drożdżówki.
Będzie karny 1000, trudno.

Ćwiczenia jeszcze przede mną, ale dyscyplina musi być, jak mus - to mus.
Chcę ten rower! Teraz, zaraz!

Niby nie tak bardzo źle, ale czuję się podle.
Nie potrafię jeść bez wyrzutów sumienia.
Niedługo będę głodna, wtedy zasnę spokojnie *.*

wtorek, 12 listopada 2013

-.-

Panowie i Panie, oto on, sławny... NAPAD!
Tyle dobrego, że na śniadanie dzisiaj tylko jogurcik...
No i nie zdążyłam wpier...niczyć tyle, co zazwyczaj, powstrzymałam się gdzieś w połowie.
2 kanapki, 8 kostek czekolady, ok. 10 frytek z keczupem, 1 ptasie mleczko ;_;
Gdybym umiała zmuszać się do wymiotów nie byłoby problemu, ale próbowałam wiele razy i nic.
Jeszcze jedna rzecz, którą muszę opanować.

Bądźmy konsekwentni. 1000 nadprogramowych brzuszków.
Małe zsumowanie...
555+1000+555+1000 (karne)
Ładnie, ładnie, naprawdę będą mięśnie, że ho ho :D
Ułożyłam sobie program ćwiczeń.
Liczę jeszcze na skalpel albo cokolwiek z aerobiku.

Nadal czekam na rower stacjonarny...
Codziennie około kilometra jeżdżę na przystanek, ale to nigdy się nie liczyło.
Czekam, czekam... Ja chcę już!
Trochę jak takie małe dziecko, ale to dla mnie ważne.

Wpadłam na genialny pomysł. Rano rysuję (szczególnie na udach) linie, jakiej grubości powinny być moje części ciała. Kiedy nie ma wf jest super, zwłaszcza wieczorem widzisz, ile jeszcze przed tobą...

Nie ma załamki napadem, odpokutuję, jutro post, nie ma pierdu-pierdu, robić!!!

poniedziałek, 11 listopada 2013

JAZDA!

Dobra, koniec użalania się nad sobą!
Postanowiłam, że już NIGDY nie będę ofiarą losu, wszystko wywalczę sobie sama!
Kiedy poczuję głód - 100 brzuszków zamiast jedzenia.
Kiedy ulegnę - 1000 za karę.
Coś czuję, że rozbuduję niezłą muskulaturę :D

Codziennie rozpisuję sobie plan dnia - teraz zadbam o szczegóły, wypełnię go co do minuty.
Będę notowała postępy, wyróżniała porażki.
Nie ma tak, że coś się nie uda i się poddaję!

Dzisiaj nieco zawaliłam... Ostatni raz!
Będę chuda, będę miała wystające obojczyki, żebra, kości biodrowe; wywalczę przerwę pomiędzy udami; osiągnę 42kg; pozbędę się podwójnego podbródka i wszelkich fałdek; pójdę na zakupy z ochotą; będę czerpała przyjemność z robienia zdjęć!

Kto, jak nie ja?!

niedziela, 10 listopada 2013

Sens

I znowu dołek...
Tak się zastanawiam... Czy to moje odchudzanie ma w ogóle jakikolwiek sens? Prędzej czy później i tak zawalę, nie uda mi się schudnąć.
Codziennie widuję setki ludzi, 99% jest znacznie chudszych ode mnie. Widzę, ile brakuje mi do celu.
Mało tego, wychodząc z domu mam wrażenie, że wszyscy o mnie mówią, oceniają, wyśmiewają. Wystarczy, że ktoś się zaśmieje, już wiem, że osoba owa gapi się na mój wielki tyłek. Rozmawiając z kimś nie skupiam się wyłącznie na rozmówcy, umysł cały czas przetwarza: "o, teraz pewnie widzi twój wielki brzuch"; "oho, co dwa podbródki, to nie jeden!", czy "popatrz, ona może być chuda!".
Chciałabym na Gwiazdkę zobaczyć chociaż najmniejsze efekty, ale szczerze w to wątpię.
Znów mi się nie uda.
Dlaczego jeszcze się nie przyzwyczaiłam?

sobota, 9 listopada 2013

Motywująco-dołujący czwarteczek

Co było w czwartek? Bilans. Mierzenie, ważenie, etc.
Dół. Dół. Kanion. Mój wynik mnie zabił.
Ale reszta... Zmotywowała!

Najwyższy znany mi wynik wśród koleżanek - 71kg. Potem 62.
 Przyjaciółka - 55. Okej, dobijajcie dalej.
Mówisz - masz. Koleżanka - 42.

NO DOBRZE.

I potem coś, co odebrało mi całą nadzieję.
Kolega z równoległej klasy...
 33KG.
33.
33!

JAK?!

Postanowiłam, że choćby nie wiem co, BĘDĘ WAŻYŁA 40KG.
Dłuuuuga droga prze mną, oj długa. Ale muszę. Muszę.

 Ciekawe, jak to jest być chudym. Widzieć wszystkie kości, móc założyć na siebie wszystko, jeść, co się chce...
 Nienawidzę chudych ludzi, którzy non stop jedzą i nie tyją. Znam co najmniej kilkanaście takich osób. Ukrywam niechęć do nich, ale staram się ich unikać, bo zazdrość kiedyś może mnie pokonać.

Motywacja no.2?
Wczorajsze zakupy.
Oczywiście w rozmiarze S jest wszystko, w M - sporo, powyżej - nieomal nic.
Obiecałam sobie, że jeśli już będę chuda, nigdy nie będę nijaka.
Wypracuję sobie styl.  Będę tą ładną siostrą, tą ładniejszą przyjaciółką.
To trudne, jeżeli 3 twoje najlepsze przyjaciółki to super laski.
Które wmawiają ci: "ty wcale nie jesteś gruba, ty po prostu masz kobiece kształty!". Albo : "przecież ty jesteś ładna...".
Błagam, mam w domu lustro, używam.
Choć dzisiaj tylko "dla twarzy". Do 5.12. nie przeglądam się zbędnie.

Diety się trzymam.
Ćwiczenia: brzuszki nadal, dodałam pompki, ćwiczenia na pośladki, rozciągające, przysiady.
Wciąż czekam na rower treningowy, jest już zamówiony. Niedługo powinien dojść. Wtedy myślę o godzinie dziennie, to pozwoli mi na jednoczesne czytanie i ćwiczenie.

Bo stwierdziłam również, że pracuję nie tylko nad ciałem, ale również nad duchem. Nad charakterem. Chcę być mądra, bystra, elokwentna, oczytana...
Chcę być idealna. Będę idealna.

Chcieć to móc, prawda?

piątek, 8 listopada 2013

Postanowienie

Choroba...
Takie nic, a rozwala plan. Na łopatki.
Przez kilka dni zostałam zmuszona do "normalnego" jedzenia (i tak bez kolacji!). Nie mogłam ćwiczyć.
Czuję się taka gruba... Agentka XXL live.

Mam postanowienie. Zaostrzyć dietę i więcej ćwiczyć. Przez miesiąc nie będę przyglądała się sobie w lustrze.
8 grudnia zobaczę, czy widać zmiany.
Dzisiaj dokonam też pomiarów.

Teraz mam dodatkowe motywacje. Ale o nich jutro.

wtorek, 5 listopada 2013

Podejrzane...

To, co się dzieje, jest co najmniej dziwne.
Tak, czuję głód, ale jest to przyjemne uczucie. Kiedy zjadłam śniadanie, zrobiło mi się tak... Smutno, niemiło, źle.
Już nawet nie burczy mi w brzuchu. Nie czuję potrzeby jedzenia tak, jak dawniej.
Nienawidzę jedzenia. Tak, jak dawniej je kochałam, tak teraz nienawidzę.
Dzisiaj żyję na jogurcie. 69 kcal w 100 gramach. Nieźle. 100g na śniadanie, 100g na obiad.
Nie chciałam jeść drugiego, ale boję się, że mogę zasłabnąć. Nie jest to u mnie rzadkie, więc muszę uważać.

Jedno nie daje mi spokoju.
Skąd nagle, w ciągu ok. 2 tygodni taka zmiana, taka motywacja?
Czyżbym zjadła już  swój życiowy limit?

Myślę, że bardzo pomógł mi tumblr.
Link podam innym razem, teraz jest jeszcze w remoncie.
Kiedy patrzę na te wszystkie nie szczupłe, ale autentycznie chude dziewczyny, dostaję takiej energii...
Tym się żywię.

A6W przerwałam. Nie spodobało mi się. Cóż.
Postanowiłam robić brzuszki.
555 rano, 1001 po powrocie ze szkoły i 555 przed snem.
Wiem, liczby nietypowe, lecz te akurat należą do moich ulubionych.
Już powoli widać efekty, na brzuchu niespiesznie, ale systematycznie buduje się zarys mięśni.

Od tygodnia dodałam ćwiczenie na pośladki, choć to z całą pewnością zbyt mało.

Muszę zastanowić się i poszukać ćwiczeń.
Właściwie ćwiczenia jako takie mam przygotowane, ale powinnam wybrać kilka i wykonywać je codziennie.

Ciekawam, ile  potrwa dobra passa.
Trzeba spalić 7000kcal, żeby zrzucić 1 kg.
Challenge accepted.

Chcę ważyć:
48kg
42kg
38kg

Wiem, straszne.
I nieosiągalne, więc bez obaw :)

Zadowolę się 50, choć postaram się wytrwać.

Pokochałam głód. 
Niemożliwe staje się możliwe.

poniedziałek, 4 listopada 2013

O.o

Nie wierzę.
No po prostu nie wierzę.
Udało się.
Nie, niemożliwe...

A jednak!

Mój dzisiejszy cel osiągnięty: wytrwać na jednej kanapce.
Kolejnym celem jest cały dzień bez jedzenia.
Tego wolę spróbować w weekend (na wypadek omdlenia).

Wiem, to takie nic, ale musiałam się z kimś tym podzielić.
Mogłam jednak nie jeść nic.
Mogłam.
W sumie... Zawaliłam.
Tak powinno być zawsze.

Teraz będę starała się pisać codziennie. To motywujące.
I jeść jak najrzadziej. Po co komu jedzenie?

środa, 30 października 2013

Plan

Troszku mi zeszło, ale mam plan. Jest wykonalny, więc myślę, że podołam. W każdym razie będę się starała. Mój osobisty Dekalog.

  1. Jem 2 posiłki dziennie: śniadanie + obiad.
  2. Zaopatrzę się w żywność niskokaloryczną.
  3. Codzienne ćwiczenia to całkowity przymus.
  4. Nie jeść, pisać.
  5. Woda jest moim przyjacielem.
  6. Zielona herbata też.
  7. Nie więcej niż 700 kcal dziennie.
  8. Dużo warzyw.
  9. Nie dać się w razie napadu.
  10. Co 2 tygodnie mierzenie i ważenie.

Muszę dać radę. Motywacja nie ma prawa zmaleć. Codziennie przeglądam thinspiracje, czytam blogi, oglądam tumblry. Uda się. 

Od maja odkładałam kasę na wymarzoną sukienkę. Uzbierałam. Dziś. I zamówiłam rower stacjonarny. Uznałam, że tak będzie lepiej. Po co mi sukienka, skoro i tak - o ile w ogóle w nią wejdę - nie będzie wyglądała na mnie co najmniej znośnie?

 Od dziś zaczynam równiej A6W. Nieco później stanę przed wyzwaniem przysiadowym.

 Zauważyłam jedną rzecz. Nigdy nie jem publicznie. Od dłuższego czasu nie jem nawet wspólnie z rodziną, zawsze w samotności. To może być ogromny atut. Pominąwszy fakt, iż w szkole nie jem już od 4 lat, nie chodzę również do restauracji etc.

Cóż, zaczęło się. Ciekawe, czy wyjdzie jak zwykle.

poniedziałek, 28 października 2013

Początek po raz drugi

Jak zwykle, najpierw robię, później myślę.
Dzisiaj opracowuję nowy plan. Taki, w którym szansę wytrwać.

Dziękuję za wsparcie już pierwszego dnia ;)

Okej, teraz organizacja.

  • Bilanse będą z jednodniowym opóźnieniem w razie niedotrzymania diety. 
  • Kilka notek dziennie, jeżeli będzie taka potrzeba. Czasem po prostu muszę się z kimś podzielić przemyśleniami, ale na ten temat nie mam z kim.
  • Pisać zamiast jeść - w razie nagłego ataku głodu wolę pisać o tym tu niż jeść.
  • W komentarzach nie oszczędzajcie mnie. Piszcie, co myślicie, hejtujcie, whatever.
  • Nie chcę podawać zbyt wielu swoich danych. Kiedyś jednak na pewno napiszę kilka (?) słów o sobie.
  • Wiem, iż nie potrafię pisać zbyt ciekawie, ale mimo to już wiem, że moje notki będą przydługie (i zapewne nudne).
  • Oprócz planu opracowuję też listę celów, które chcę osiągnąć. Mam zamiar pracować nie tylko nad wagą i ogólnie wyglądem, ale również nad charakterem i umiejętnościami.
Myślę, że dziś jest dobry dzień na początek. Poniedziałek. Wszystko zaczyna się od TERAZ!

 xoxo